Nadzieja jest jak długo wyczekiwana pierwsza gwiazda na niebie i chociaż później rozmywa się w ciągu dnia, jej blask jeszcze długo ogrzewa nasze serca

piątek, 17 kwietnia 2020

Asche

Minęły trzy miesiące od dnia, kiedy opuściłam swój dom. Wataha Czasu była wszystkim, co znałam z doświadczenia i wielką obawą była dla mnie tak długa, samotna wędrówka.
Musiałam przebyć daleką drogę, aby uniknąć pchania się w paszcze lwa i przekraczanie Avox. Decyzja o drodze przez terytoria dawnej Watahy Magii i skorzystanie z uczynności wilków w Watasze Snów, które pozwoliły mi zatrzymać się u nich na noc wyszła mi na dobre.
Nabrałam odwagi i teraz spokojnie przemierzałam cichą prerię.
Niekiedy nabierałam zwątpienia, ale wiedziałam, że najważniejsze to z nim walczyć więc skupiałam swoją uwagę na problemach innych niż moje wahanie. Do największych z nich z pewnością należał brak zwierzyny łownej. Na całym terytorium w powietrzu nie dało się wyczuć woni sarny czy chociażby dostrzec śladu jelenia. Nie mogłam się dziwić. W końcu nie było tu śladu po trawach czy wodach, nic tylko jałowa preria.
Do mojej największej nadzieli należało odnalezienie Watahy do której zmierzałam i rozpoczęcie nowego życia jak najszybciej było to możliwe.
Zdaje się, że miałam szczęście bo w momencie gdy moje zmęczenie osiągało punkt kulminacyjny do moich nozdrzy dobiegł powoli nabierający na sile zapach wód, błota, a także wilczego futra. Przyśpieszyłam kroku czując owe zapachy. Mój cel był już blisko.
Pomknęłam za złapanym tropem i wpadłam między głazy, które wyglądały na stare osuwisko. Truchtałam tamtędy zafascynowana myślą o końcu swej podróży, gdy otoczona skałami dróżka skończyła się nagle, a przede mną wyrósł dalszy fragment prerii na której krańcu widziałam w końcu wyraźne sylwetki drzew. Na reszcie!
Nie dano mi jednak cieszyć się tą skromną uciechą zbyt długo, ledwo zrobiłam krok w stronę lasu, gdy mocny świst powietrza zmierzwił moje futro. Cofnęłam się zaalarmowana, wyczułam w powietrzu duże poruszenie. Tuż przed moim nosem na ziemi osiadł rosły, uskrzydlony wilczur o czerwonawej szacie. To on odpowiadał za intensywniejszy w tej okolicy zapach wilczego futra.
- Ktoś ty? -  warknęłam natychmiast, gdy tylko go zobaczyłam. Wielki wilk złożył skrzydła i przyjrzał mi się z ciekawsko przekrzywioną głową.
Spodziewałam się wielu reakcji i byłam gotowa do ataku, ale przybysz zaskoczył mnie swoim działaniem. Patrząc na mnie ze spokojem rozdziawił pysk i położył uszy po sobie.
- Och, wybacz, naprawdę nie chciałem cię przestraszyć. - powiedział pewnie i uśmiechnął się przepraszająco.
Co? Ja? Wystraszona?
- Lepiej gadaj kim jesteś i skąd się wziąłeś! - rozkazałam twardo. Nie miałam pojęcia skąd mógł się wziąć taki wilk i co robił na obrzeżu terytorium bardzo młodej watahy.
Samiec cofnął się i odchrząknął.
- No tak, wybacz. Nie dałem popisu dobrych manier. Nazywam się Russel i jestem samcem Beta Pack of Fallen Stars, która leży niedaleko stąd. - natychmiast otworzyłam oczy szerzej. - Ćwiczyłem w pobliżu manewry powietrzne ze względu na otwartą przestrzeń, ale wyczułem świeży zapach wilka i postanowiłem sprawdzić, co się szykuje.
Momentalnie zdębiałam, ale szybko poradziłam sobie ze zdumnieniem i lekkim zawstydzeniem.
- To ja przepraszam. - wystąpiłam w kierunku samca i lekko zniżyłam łeb. - Nazywam się Asche i nie chciałam na ciebie naskoczyć. Stado, o którym mówisz jest tym, do którego zmierzam. Widok rosłego wilka na jej obrzeżu wydał mi się podejrzany.
- Cóż, sama nie jesteś wcale taka mała! - zauważył z uśmiechem. Przyjęłam to jako komplement. Samiec spoważniał po chwili. - Cieszę się, że takie zachowanie wzbudziło twoją czujność, to bardzo dobrze o tobie świadczy.
- Dziękuję, jestem wojownikiem z Watahy Czasu. Przyszłam tutaj aby ubiegać się o członkostwo w waszym stadzie.
Wilk wydawał się być zadowolony z takiego wyjaśnienia. Usunął się aby pokazać drogę prowadzącą do lasu i skinął głową w tamtą stronę.
- W takim razie nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy cię należycie powitali. Chodźmy, Asche.
To powiedziawszy samiec Beta poczekał, aż dorównam mu kroku i wspólnie ruszyliśmy w kierunku lasu.

                                                                        Russel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WS
x x x x x x x.