Woda w rzece, do której doprowadziła mnie samica Alfa nie była szczególnie głęboka. Widziałem jasne kamienie, które stanowiły grunt, lecz zdawałem sobie sprawę ze złudzenia jakie zawsze daje woda, dlatego wszedłem do niej powoli aby przekonać się o rzeczywistej głębokości. Woda sięgała mi pach w miejscu, w którym stałem.
Bardzo dogodna rzecz, łatwo było się umyć. Korzystałem z przyjemnego nurtu o letniej temperaturze z niekłamaną radością. Po pierwsze, naprawdę lubiłem wodę, a po drugie - naprawdę lubiłem być czysty.
Zanurzyłem głowę w wodzie i poruszyłem ciałem na boki, aby zaschnięte błoto oddzieliło się od mojego futra. Gdyby nie ograniczony czas, z chęcią posiedziałbym w wodzie dłużej.
Po szybkiej kąpieli wyszedłem na brzeg, i poczułem na sobie spojrzenie leżącej nieopodal Universe. Rozstawiłem nogi i z wyciągniętą szyją otrzepałem się raz, a porządnie. Futro natychmiast napuszyło się i zdawałem sobie sprawę, że wyglądam jak biała kula z patykami wystającymi z czoła.
Przygładzając futro ruszyłem w kierunku samicy, która powoli wstała i spojrzała na mnie z frywolnym uśmieszkiem.
- Wyglądasz zupełnie jak mały baranek. - powiedziała żartobliwie.
- Jestem pewien, że ty po kąpieli przeistaczasz się w owieczkę. - odbiłem piłeczkę. Komentarz wydawał się rozśmieszyć waderę.
- No, no, możliwe. - odpowiedziała ze śmiechem jednocześnie mnie wyprzedzając. - Chodź baranie, bo zejdzie nam cały dzień na wspólnych pogaduszkach.
Ruszyliśmy dalej, a ja ukradkiem przygładzałem kłębki futra.
- A jest w tym coś złego? - spytałem.
- Nie, dopóki nie burzymy porządku dziennego mojego brata.
Uniosłem jedną brew.
- Jak to „burzymy porządek”?
Universe posłała mi pełne politowania spojrzenie.
- Już mówiłam, że mój braciszek jest dość specyficzny. Codziennie rano opuszcza nasze leże i rusza gdzieś przed siebie, po czym wraca do domu na wieczór. To niezły łazęga, nigdy nie wiadomo co robi, a teraz zamiast się włóczyć, musi czekać na nowego. - wadera podniosła łapę i tyrpnęła mnie w pierś. - A ty jesteś ten nowy.
- Rany, przepraszam. - rzuciłem rozbawionym sarkazmem.
Universe parsknęła i pochyliliśmy głowy aby zachichotać po kryjomu. Nieźle się zapowiadał, ten samiec Alfa.
Szliśmy dalej wzdłuż rzeki, przez polanę, aż w końcu wkroczyliśmy do lasu wielkich drzew, które najpewniej były Togłosami. Wkrótce pojawiła się nowa rzeka, tym razem o zupełnie innym kolorze i szerokości. Nie było widać dna, za to okolica zdawała się być bardzo cicha, spokojna i tajemnicza.
Wkrótce moim oczom objawiło się ogromne drzewo. No, wśród lasu najeżonego wielkimi drzewami to było szczególnie kolosalne. Po drodze Universe opowiedziała mi to i owo o terytoriach, więc spodziewałem się, że to właśnie pod tym drzewem znajduje się wejście do podziemia.
- To tutaj? - zapytałem gdy obchodziliśmy drzewo.
- Tak. - odparła i faktycznie, po kilkunastu krokach ujrzałem to, o czym mówiła Universe.
Między gigantycznymi korzeniami znajdował się otwór w ziemi i samej korze drzewa. Biła stąd bardzo silna energia.
- Wooh... - mruknąłem czując, jak moja krew przyśpiesza.
- Poczułeś coś? - zapytała samica gdy stanęliśmy nad wejściem.
Pokiwałem pośpiesznie głową.
- Tak... Coś jakby bardzo silna, potężna fala mocy, która bije z tego wejścia. Jest trochę stłumiona, jakby dobiegała spod ziemi. - wyjaśniłem patrząc na nią.
Universe po prostu się uśmiechnęła.
- To pole siłowe, jakie powstrzymuje istoty ciemności przed wejściem do podziemia. Mój brat je utrzymuje, na wypadek gdyby coś zagrażało stadu. Musisz mieć silną intuicje, skoro potrafisz je wyczuć.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem. Pierwszy raz czułem coś tak silnego. Mój stosunek do samca Alfa natychmiast spoważniał. Ktoś, kto stale utrzymuje taką barierę musi być bardzo potężny.
- Chodźmy. Więcej o działaniu bariery z pewnością powie ci mój brat. - Universe wskazała łapą na dziurę.
Dopiero teraz dostrzegłem kamienie, po których dało się zejść. Wadera ruszyła jako pierwsza, a ja wychodząc z szoku ruszyłem tuż za nią. Zejście okazało się być całkiem szerokie. Obok siebie po głazach ulokowanych blisko siebie i wiodących łagodnie w dół można było zejść idąc obok siebie.
Zejście było ulokowane na dużej wysokości, schodząc patrzyłem wgłąb ogromnej jaskini, jaką stanowiła widoczna część. Było tu dużo płytkiej wody i trochę roślinności, a co ciekawe, przestrzeń była naprawdę jasna. Gdy zerknąłem do góry, dostrzegałem wyraźnie skrawki nieba prześwitujące między gałęziami.
Czyżby ciemność widoczna z powierzchni była tylko iluzją? Uznałem, że to całkiem prawdopodobne. Wkrótce głazy ustąpiły i stanęliśmy na płaskiej ziemi, która długim korytarzem wiodła wgłąb ziemi. Widziałem korzenie kryjące się w cieniu. Rosły tu podziemne drzewa?
Kiedy szliśmy, oglądałem wszystko usiłując nie otworzyć pyska z zachwytu i zdziwienia.
Aura podziemia, oświetlony kryształami korytarz w jaki wkroczyliśmy i przestrzeń jaką dało się dostrzec była naprawdę zachwycająca. Jeśli to wszystko było dziełem poprzednich przywódców, mógłbym naprawdę pochylić przed nimi czoła.
Od Universe dowiedziałem się, że główna droga do leża zaopatrzona we własne źródła wody i oświetlona niebieską poświatą nosiła nazwę Lapisowej Drogi.
- Podoba ci się? - zapytała po długiej chwili ciszy wadera, najwidoczniej dostrzegając moje zafascynowanie.
- Ah, bardzo! - opowiedziałem szczerze.
Alfa uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- Zaczekaj, aż zobaczysz Leże. - puściła do mnie oczko i ruchem głowy wskazała na widniejący po drugiej stronie drogie otwór, z którego jaśniało światło i widać było spozierającą stamtąd zieleń.
Na moje usta wtargnął niekontrolowany, szeroki uśmiech. Już nie mogłem się doczekać.
Universe?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz