- W
takim razie może zaczniemy od początku? - powiedział basior -
Nazywam się Nairin Biangeal i przybyłem tutaj, aby ubiegać się o
dołączenie do Watahy Kosmosu.
Nigdy nie powiedziałabym, że usłyszenie tak prostych słów słów przyniesie mi w życiu tyle radości.
Moje serce rozpaliły tysiące malutkich iskierek, które najchętniej wydarłyby się na zewnątrz i wypełniły sobą całą atmosferę.
Mimo, że spodziewałam się, iż wkraczający na nasze terytoria wilk może być zainteresowany członkostwem to bezmiar szczęścia jaki towarzyszył tej wieści niemalże ugiął moje kolana.
Uśmiechnęłam się szeroko, aby ukazać wilkowi choć trochę radości, jaką mnie obdarzył.
Nigdy nie powiedziałabym, że usłyszenie tak prostych słów słów przyniesie mi w życiu tyle radości.
Moje serce rozpaliły tysiące malutkich iskierek, które najchętniej wydarłyby się na zewnątrz i wypełniły sobą całą atmosferę.
Mimo, że spodziewałam się, iż wkraczający na nasze terytoria wilk może być zainteresowany członkostwem to bezmiar szczęścia jaki towarzyszył tej wieści niemalże ugiął moje kolana.
Uśmiechnęłam się szeroko, aby ukazać wilkowi choć trochę radości, jaką mnie obdarzył.
- Bardzo miło
mi cię poznać, Nairin. - wyznałam zgodnie z prawdą. -
Nazywam się Universe i jestem siostrą samca Alfa, Centuriona.
Wataha, której szukasz aktualnie nosi nazwę Pack of Fallen Stars,
ze względu na ceremonię wspominania pierwszych władców Watahy
Kosmosu.
- A więc Alfa… - powiedział, a po jego pysku przemknął wyraz zdziwienia.
rgnięcie jego ciała zdradziło mi, że respektował pozycję, którą zajmowałam w hierarchii. Biały wilk pochylił się lekko i w sposób iście arystokracki skłonił przede mną głowę. Widziałam już takie zachowanie w królestwie mego ojca, w którym większość jego poddanych witała go podobnym ukłonem.
Cofnęłam minimalnie przednią łapę i zerknęłam w bok. Rany… to było nieco krępujące… ale przy tym jakie fascynujące!
Zreflektowałam się szybko i dygnęłam w odpowiedzi. Widać było, że Nairin należy do osób dobrze wychowanych.
- W takim razie Nairinie, chodź za mną. - skinęłam głową w stronę lasu i ruszyliśmy wolnym krokiem przed siebie.
-To odważne chodzić po takim terenie z kupą białego futra na sobie. - rzekł mój nowy przyjaciel.
- A więc Alfa… - powiedział, a po jego pysku przemknął wyraz zdziwienia.
rgnięcie jego ciała zdradziło mi, że respektował pozycję, którą zajmowałam w hierarchii. Biały wilk pochylił się lekko i w sposób iście arystokracki skłonił przede mną głowę. Widziałam już takie zachowanie w królestwie mego ojca, w którym większość jego poddanych witała go podobnym ukłonem.
Cofnęłam minimalnie przednią łapę i zerknęłam w bok. Rany… to było nieco krępujące… ale przy tym jakie fascynujące!
Zreflektowałam się szybko i dygnęłam w odpowiedzi. Widać było, że Nairin należy do osób dobrze wychowanych.
- W takim razie Nairinie, chodź za mną. - skinęłam głową w stronę lasu i ruszyliśmy wolnym krokiem przed siebie.
-To odważne chodzić po takim terenie z kupą białego futra na sobie. - rzekł mój nowy przyjaciel.
Rozumiałam jego ubolewanie, w końcu był od stóp
do głów pokryty błotnymi kleksami. Poruszyłam łopatkami aby
wprawić w ruch futro na moim grzbiecie i zwrócić uwagę wilczura
na jego czystość.
- Nie przejmuj się, ta część Boru jest
dużo bardziej sucha niż ta, z której przybyłeś. Po drodze
będziemy mijali rzekę, więc oporządzisz się przed spotkaniem z
moim bratem.
- Skoro tak mówisz…- westchnął i wyrównał krok z moim.
- A tak właściwie, to jaki jest stan liczebności stada? Od kiedy Wataha funkcjonuje? Słyszałem, że przez przeszło stulecie te terytoria były całkiem puste…
- Cóż, licząc ciebie… - zerknęłam na basiora i skrzywiłam się leciutko. - To będzie nas cała czwórka!
Samiec uniósł brwi, a jego pysk zmienił się w dzióbek.
- O… To dosyć… - jego mimika była przezabawna. - Kameralne grono!
Rozweseliła mnie nuta rozbawienia w głosie Nairina. Chyba nie był rozczarowany.
- Co do reszty twoich pytań, to Pack of Fallen Stars funkcjonuje dopiero od kilku tygodni. Z bratem ledwie co rozgościliśmy się na ziemi i dalej wszystko jest dla nas obce…
- Na ziemi? - dopytał.
Kiwnęłam głową i na krótką chwilę odpłynęłam myślami do rozgwieżdżonego królestwa mego ojca, gdzie co noc gwiazdy jaśniały ponad naszymi głowami, a supernowe wybuchały za oknami utkanych z energii pałaców. Tamten świat był piękny, ale krocząc po zarośniętych ścieżkach lasów z drzewami chylącymi się ku sobie ponad moją głową wreszcie dostrzegałam prawdziwą istotę piękna.
- Ja i mój brat urodziliśmy się wysoko, wysoko ponad naszą atmosferą, w królestwie Millenium.
- Ah tak! Czy Millenium to aby nie wszechojciec niebios?
Przygryzłam wargę.
- Takiego określenia jeszcze nie słyszałam, ale wydaje mi się, że można tak powiedzieć o moim tatku.
- Tatku? - spytał ze zdziwieniem Nairin.
Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam niewinnie, kładąc lekko uszy po sobie.
- No więc Galaxy i Millenium, dawne Alfy Watahy Kosmosu po swojej ziemskiej śmierci ułożyli sobie życie na nowo w królestwie gwiazd, a tam, no wiesz… Miłość wykiełkowała.
- Aha. Dobra. - basior potrząsnął głową. - Czyli jesteś kimś na wzór gwiezdnej księżniczki?
Parsknęłam niekontrolowanie i aż wbiłam łapy w ziemię. Gwiezdna księżniczka brzmiała tak niedorzecznie, że nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
Kątem oka widziałam, jak Nairin spogląda na mnie z mocno zaciśniętymi wargami.
- Przepraszam, przepraszam! - wyrzuciłam z siebie jednym tchem. - To po prostu najzabawniejsza formułką, jaką usłyszałam.
Nairin dalej wyglądał na naburmuszonego, więc gdy przestałam chichotać tyrpnęłam go delikatnie biodrem w bark.
No już, nie złość się na mnie. Jeszcze kawałek i zobaczysz rzekę, w której będziesz mógł się opłukać przed spotkaniem z moim bratem.
- A więc rodzinki ciąg dalszy? - zagadnął prowokacyjnie gdy ruszyliśmy dalej między w las.
- Mój brat jest… - no właśnie, jaki on jest? - Bardzo specyficzny… - zdradziłam żartobliwie.
Krzewy powoli ustępowały, z daleka widać było jedno z zakoli rzeki połyskujące w letnim świetle słońca.
- Specyficzny, czyli jaki?
Zatrzymałam się i spojrzałam na wilka spode łba, po czym czołem pchnęłam go w kierunku rzeki.
- Nie czas na pytania! Weź kąpiel, bo sama wrzucę się do rzeki.
Nairin ruszył prędko do przodu, potykając się uprzednio o swoją łapę chwilę po tym gdy go popchnęłam. Truchtał w kierunku rzeki, rzucając mi przez ramie bardzo wymowne spojrzenie. Pokręciłam głową z krzywym uśmieszkiem.
To całkiem zabawny wilk, przyjemnie się z nim obcowało.
Przycupnęłam pod drzewem i patrzyłam jak Nairin śmiało wskakuje do rzeki. Westchnęłam głęboko.
Oby tylko mój brat był dziś w mniej podejrzliwym humorze niż zwykle...
- Skoro tak mówisz…- westchnął i wyrównał krok z moim.
- A tak właściwie, to jaki jest stan liczebności stada? Od kiedy Wataha funkcjonuje? Słyszałem, że przez przeszło stulecie te terytoria były całkiem puste…
- Cóż, licząc ciebie… - zerknęłam na basiora i skrzywiłam się leciutko. - To będzie nas cała czwórka!
Samiec uniósł brwi, a jego pysk zmienił się w dzióbek.
- O… To dosyć… - jego mimika była przezabawna. - Kameralne grono!
Rozweseliła mnie nuta rozbawienia w głosie Nairina. Chyba nie był rozczarowany.
- Co do reszty twoich pytań, to Pack of Fallen Stars funkcjonuje dopiero od kilku tygodni. Z bratem ledwie co rozgościliśmy się na ziemi i dalej wszystko jest dla nas obce…
- Na ziemi? - dopytał.
Kiwnęłam głową i na krótką chwilę odpłynęłam myślami do rozgwieżdżonego królestwa mego ojca, gdzie co noc gwiazdy jaśniały ponad naszymi głowami, a supernowe wybuchały za oknami utkanych z energii pałaców. Tamten świat był piękny, ale krocząc po zarośniętych ścieżkach lasów z drzewami chylącymi się ku sobie ponad moją głową wreszcie dostrzegałam prawdziwą istotę piękna.
- Ja i mój brat urodziliśmy się wysoko, wysoko ponad naszą atmosferą, w królestwie Millenium.
- Ah tak! Czy Millenium to aby nie wszechojciec niebios?
Przygryzłam wargę.
- Takiego określenia jeszcze nie słyszałam, ale wydaje mi się, że można tak powiedzieć o moim tatku.
- Tatku? - spytał ze zdziwieniem Nairin.
Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam niewinnie, kładąc lekko uszy po sobie.
- No więc Galaxy i Millenium, dawne Alfy Watahy Kosmosu po swojej ziemskiej śmierci ułożyli sobie życie na nowo w królestwie gwiazd, a tam, no wiesz… Miłość wykiełkowała.
- Aha. Dobra. - basior potrząsnął głową. - Czyli jesteś kimś na wzór gwiezdnej księżniczki?
Parsknęłam niekontrolowanie i aż wbiłam łapy w ziemię. Gwiezdna księżniczka brzmiała tak niedorzecznie, że nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
Kątem oka widziałam, jak Nairin spogląda na mnie z mocno zaciśniętymi wargami.
- Przepraszam, przepraszam! - wyrzuciłam z siebie jednym tchem. - To po prostu najzabawniejsza formułką, jaką usłyszałam.
Nairin dalej wyglądał na naburmuszonego, więc gdy przestałam chichotać tyrpnęłam go delikatnie biodrem w bark.
No już, nie złość się na mnie. Jeszcze kawałek i zobaczysz rzekę, w której będziesz mógł się opłukać przed spotkaniem z moim bratem.
- A więc rodzinki ciąg dalszy? - zagadnął prowokacyjnie gdy ruszyliśmy dalej między w las.
- Mój brat jest… - no właśnie, jaki on jest? - Bardzo specyficzny… - zdradziłam żartobliwie.
Krzewy powoli ustępowały, z daleka widać było jedno z zakoli rzeki połyskujące w letnim świetle słońca.
- Specyficzny, czyli jaki?
Zatrzymałam się i spojrzałam na wilka spode łba, po czym czołem pchnęłam go w kierunku rzeki.
- Nie czas na pytania! Weź kąpiel, bo sama wrzucę się do rzeki.
Nairin ruszył prędko do przodu, potykając się uprzednio o swoją łapę chwilę po tym gdy go popchnęłam. Truchtał w kierunku rzeki, rzucając mi przez ramie bardzo wymowne spojrzenie. Pokręciłam głową z krzywym uśmieszkiem.
To całkiem zabawny wilk, przyjemnie się z nim obcowało.
Przycupnęłam pod drzewem i patrzyłam jak Nairin śmiało wskakuje do rzeki. Westchnęłam głęboko.
Oby tylko mój brat był dziś w mniej podejrzliwym humorze niż zwykle...
Nairinie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz